Prawdopodobnie nikt z nas świętując Sylwestra nie spodziewał się, że ten rok będzie wyglądał tak tragicznie. Nieoczekiwana epidemia koronawirusa pokrzyżowała życie nie jednemu z nas. Ludzie stracili kontakt z bliskimi, nie mogą chodzić do szkoły, na uczelnię, niektórzy też stali się bezrobotni, a może nawet i bezdomni.
Nic dziwnego, że jest to okres, kiedy depresja daje o sobie szczególnie znać. Szczególnie, że izolacja społeczna uniemożliwia nam kontakt z bliskimi, przyjaciółmi, a także niestety psychiatrami, którzy mogą opierać się jedynie na telemedycynie, dopóki koronawirus będzie z nami. Jak widać, szalejąca pandemia przyczynia się głównie do rozwoju depresji. Czy jednak są jakieś pozytywne aspekty tej niecodziennej sytuacji? W przypadku niektórych chorych, ich stan może się paradoksalnie poprawić. Jak to możliwe?
Dotyczy to osób przede wszystkim introwertycznych, których depresja związana jest z kontaktami międzyludzkimi, hałasem ulic, stresem w pracy, szkole i tak dalej. Dlatego też pozostając w domu przez koronawirusa mogą pracować zdalnie, bez szefa dyszącego nad głową i wrednych kolegów, a także znaleźć więcej czasu dla siebie – na przygotowywanie zdrowych dań, aktywność fizyczną, a także pasje na które nigdy wcześniej nie mieli czasu (książki, medytacja, majsterkowanie i wiele innych). Jak widać, koronawirus w zależności od chorego, może mieć bardzo różny i skrajny wpływ na jego stan. Depresja to choroba nieprzewidywalna i wywoływana przez różne czynniki, dlatego każdy z nas może przeżywać ją teraz dzięki temu okresowi w kompletnie inny sposób. Dlatego dbajmy o swoje zdrowie psychiczne i konsultujmy swoje troski i obawy z bliskimi oraz w miarę możliwości z lekarzem.